Kategoria

Opowiadania, strona 1


Rozdział 3
28 października 2020, 18:23

Lato powoli dobiegało końca. Prac w domu przybywało. Teraz gdy Mia mieszkała sama zdała sobie sprawę jak wiele rzeczy wymaga uwagi. Wiecznie zapychająca się umywalka w łazience czy słabe sznurki na pranie w ogrodzie co jakiś czas przypominały o sobie. Przed Mią pojawiały się nowe obowiązki związane z uczelnią. Studia medyczne stały przed nią otworem. Korzystając z ostatniego weekendu wakacji Mia wraz z Sonią postanowiły go spędzić razem.

-To jakie macie plany?- zapytał Ethan widząc jak dziewczyny szykują się do wyjścia. Sonia jak zwykle nie mogła się wyrobić wiec chłopak dotrzymywał towarzystwa Mii siedząc z nią w salonie na kanapie. Dziewczyna ubrana była w krótkie spodenki i koszulkę.

-Najpierw jakieś małe zakupy. Trzeba zaopatrzyć się w nowe szmaki. Sonia mówiła coś o wizycie u kosmetyczki. A wieczorem pewnie jakieś piwo i do domu.-odparła Mia. Widząc rozbawione spojrzenie Ethana zdzieliła go w ramię.

-Mówię przecież że grzecznie wrócimy do domu-powiedziała urażona tym że chłopak jej nie wierzy.

-Jasne jasne. Wy OBIE grzecznie wrócicie.-odparł z niedowierzaniem. Wiedział że Sonia potrafi mieć szalone pomysł i że takie wypady mogą skończyć się różnie. Martwił sie o nie odkąd wrócił do domu po stażu i zauważył że jego mała niesforna siostra wymyka się na imprezy i wraca nad ranem zaczął się o nią martwic i specjalnie tego nie ukrywał.

-Oczywiście że tak nie wierzysz mi?- żachnęła się Sonia wpadając do salonu jak burza.-Ja zawsze wracam grzecznie Mia mnie pilnuje-zażartowała szturchając w ramię przyjaciółkę.

- Zbieramy się moja droga.-rzuciła zabierając torbę. Mia rozbawiona wstała z kanapy.

-Zobaczymy się w poniedziałek. Opowiem wam jak było na inauguracji-powiedziała.

-Jasne. Zrobię jakiś fajny obiad.-odparł Ethan odprowadzając dziewczyny do wyjścia. -Uważajcie na siebie-rzucił odprowadzając siostrę i Mię wzrokiem gdy te wyszły z domku i ruszyły w stronę głównej ulicy.

***

Zakupy pochłonęły dziewczęta bez pamięci. Szalały po galerii handlowej od butiku do butiku przymierzając co rusz inne szmatki. Taki dzień bez zmartwień sprzątanie czy zajmowania się ogródkiem okazał się dla Mii czymś wspaniały. Sonia co i rusz wynajdywała nowe sklepiki które koniecznie musiała wejść coś zobaczyć. Mia z rozbawieniem wędrowała za nią korzystając z chwili wytchnienia. Ostatecznie dziewczyny kupiły sobie po parę nowych ubrań. Salon kosmetyczny o którym mówiła Sonia znajdował się przy głównej ulicy miasta. Został niedawno otwarty i zachęcał nowych klientów eleganckim neonem. W środku znajdowała przestronna poczekalni z miękkimi fotelami i stoliczkami. Dziewczyn zajęły miejsce przy jednym czekając aż recepcjonista zaprosi ich na zabieg.

-Co ty wymyśliłaś?- zapytała Mia gdy recepcjonista poinformowała że za niecałe dziesięć minut będą poproszone na zabieg.

-A takie małe nic.-rzuciła od niechcenia Sonia. Dziewczyna nie przechwalała sie tym że była majętna dobrze znając sytuację przyjaciółki.

-Sonia...Gadaj-rzuciła Mia naciskając.

-Oj tam zamówiłam nam masaż żebyś mogła się końcu trochę zrelaksować- zaczęła tłumaczyć się szybko widząc spojrzenie przyjaciółki. -To niespodzianka nie złość się na mnie- mówiła szybko.

-Zapraszam panie- rzuciła młoda recepcjonista przerywając dziewczyną rozmowę.

Faktycznie Sonia zamówiła dla nich obu masaż oraz kilka drobniejszych zabiegów. Dziewczyny zostały potraktowane z największą uwagą i dbałością o szczegóły. Zabieg okazał się być naprawdę przyjemny i rozluźnił spięte ciało Mii. Nie pomyślała że tak bardzo potrzebowała chwili relaksu. Sonia również czuła ze tego potrzebuje. Przez ostatnie miesiące aplikując do szkoły aktorskiej i jeżdżąc po castingach zaniedbała się. Po zabiegu dziewczyny zostały zaproszone do sauny.  Była to ostatnia z atrakcji jakie zostały dla nich przygotowane.

-Myślisz ze poznasz jakiego fajnego przystojniaka?- zaczęła temat Sonia podekscytowana.

-Nie mam pojęcia. Chciałabym mieć jak najlepsze wyniki a nie zmieniać facetów jak rękawiczki- mówiła lekko uszczypliwie kończąc wypowiedź.

-Ej ja tak szybko ich nie zmieniam -żachnęła sie Sonia po czym zaśmiała się. -Przynajmniej nie odkąd w domu jest Ethan. Non stop mnie pilnuje-odparła

-Tak dało się zauważyć że dba o ciebie.-

-Nawet trochę za bardzo. Wymyślił sobie że powinniśmy wrócić do niedzielnych ciastek żebyś mogła spędzać z nami więcej czasu-rzuciła Sonia

-To nie jest zły pomysł-odparła po chwili namysłu.-I tak rzadko się widzimy więc to nie jest zły pomysł.- dodała Mia. Sonia pokiwała głową.

-Przekaże mu jak gdy tylko wrócimy JUTRO do domu-powiedziała a jej wypowiedź wywołała śmiech ich obu.

Sonia planowała wyjście wieczorem na imprezę liczą że obie znajda dla siebie kogoś. Prawda była taka że Sonia bardzo chciała że Mia poznała kogoś więcej niż tylko ona i Ethan.

Przed dziewczynami zapowiadał się bardzo ciekawy i pełen niespodzianek wieczór.

Rozdział 2
25 października 2020, 19:48

Lipiec okazał się bardzo pracowitym miesiącem dla Mii. Od pogrzebu babci minęły dwa tygodnie. Co noc budziła się z krzykiem i płaczem leząc w łóżku w swoim pokoju. Zasypiała przy świetle czując co noc jak ciemność napiera na nią paraliżując jej kruche ciałko nie pozwalając oddychać normalnie.  Dni były niemal identyczne. Śniadanie, krótki spacer po świeże pieczywo na kolację, podlanie kilku kwiatków i sadzonek w ogródku babci. Bliżej południa dziewczyna brała się za dalszy remont. Zaczęła od swojego pokoju. Odmalowała ściany i sufit, zamówiła nowe łóżko jej stare był małe i pamiętało czasy gdy sama Mia była w podstawówce. Do pokoju kupiła też kilka nowych mebli a stare udało jej się sprzedać na pchlim targu na które wraz z babcią chociaż raz w miesiącu chodziła. Gdy udało jej się po trzech dniach odświeżyć poddaszem, zajęła się parterem. Tutaj niestety przydał się sprawny fachowiec. Sypialnia po babci została przerobiona na nowy salon. Ściana łącząca pokój z wcześniejszym salonem i kuchnią zniknęła sprawiając ze parte przekształcił się w jeno duże pomieszczenie łączące funkcje kuchni jadalni i salonu. Mia znalazła nawet miejsce na skromne biuro. Dziewczyna starała się nie wydać całych oszczędności na remont więc większość rzeczy robiła sama. Sezon letni w New Hampton był sezonem martwym i nawet jako przyszła studentka miała problem ze znalezieniem jakiejkolwiek pracy.

Do końca wakacji został miesiąc a tym samym był to ostatni dzwonek na złożenie dokumentów na studia. W poniedziałek zwarta i gotowa wyszykowała się umalowała i ubrała w miarę wyjściowo nastawiając się na to ze musi być kontaktowa jeśli chce załatwić dzisiaj wszystkie sprawy związane z przyjęciem na studia. Drogę na uczelnię pokonała autobusem. Słuchając swojej ulubionej muzyki podziwiała to jak miasteczko się zmieniło. Zauważyła kilka nowych sklepów oraz małą kawiarnię do której planowała zajrzeć w drodze powrotnej. Smutek który ja ogarniał nauczyła sie przez ostatni czas maskować na tyle dobrze że siedzący za nią chłopak próbował ja poderwać. Przez jego zachowanie poczuła się  niezręcznie i wysiadła kilka przystanków wcześniej niż powinna. Resztę drogi pokonała pieszo.

Miła pani siedząca za biurkiem przejrzała jej podanie na studia podstemplowała i kazała czekać na odpowiedź po czym gestem wskazała jej że ma wyjść. Tak oschłego zachowania Mia nie widziała dawno i mocno nią to wstrząsnęło. Było to nowe uczucie nieco zapomniane przez ostatnie dni. Lekko zmieszana i zirytowana zachowaniem pracownika uczelni Mia wyszła na zewnątrz nie zaszczycając portiera spojrzeniem. Droga do domu miała zając brunetce dobre dwie godziny a korzystając z tego że była ładna pogoda uznała ze skorzysta z niej i posiedzi w parku.

Siedząc na jednej z ławek i korzystając z ładnej pogody opalała swoją delikatną twarz. Słońce przyjemnie grzało a w oddali słyszała odgłosy ptaków. Dzień naprawdę był piękny. Gdyby nie ta nieprzyjemna rozmowa na uniwersytecie mogłaby uznać dzień za udany.

-Mia?- głos kobiety wyrwał ją z zamyśleń. Dziewczyna otworzyła oczy zasłaniając je przed promieniami słońca. Jej oczą ukazała się ciemnoskóra kobieta w krótkich czarnych włosach.

-Sonia o matko.- podekscytowała się momentalnie Mia widząc swoją najlepszą przyjaciółkę z czasów szkolnych.

-Jejciu nie myślałam, że tak szybko wróciłaś.-Sonia mocno uściskała brunetkę a następnie zajęła miejsce obok niej na ławce.  

-Tak...Wróciłam. Słyszałaś chyba o mojej babci?-mówiła Mia poprawiając włosy za ucho.

-Tak słyszałam bardzo mi przykro kochana.-Sonia uścisnęła jej dłonie pocieszającym gestem. Dziewczyny znały się od czasów szkolnych. Każdą chwilę spędzały razem. Ich drogi rozeszły się po maturach. Mia wyjechała wtedy do pracy na wybrzeże a Sonia do swoich dziadków za granice. Teraz gdy nastała pora na zapisywanie się na studia Sonia wróciła do domu. Dziewczyna aplikowała do szkoły aktorskiej.

-Mam świetny pomysł. Tutaj nie daleko jest taka nowa knajpka. Chodźmy na kawę i ploteczki poopowiadasz mi wszystko.- zaproponował Sonia wstając z ławki cała podekscytowana. Od zawsze była żywiołowa i nieobliczalna. Mia uśmiechnęła się przytkajac głową. Na myśl że będzie miała wparcie w najlepszej przyjaciółce zrobiło jej się ciepło na sercu. Wiedziała już że nie będzie teraz sama.

Rozdział 1
24 października 2020, 19:59

Najtrudniejszym do zniesienia dla Mii okazał się widok zasypywanej leżącej w grobie trumny w której spoczywała babcia Emma. Zakryła usta dłonią płacząc i dygocząc. Ból który rozlewał się po jej ciele był zimny i przeszywający aż do kości. Z jej piersi wydobywał się przeraźliwy szloch zagłuszany przez odgłos spadającej na trumnę ziemi. Dwaj mężczyźni sprawnie przerzucali ziemię z kopca sprawiając tym samym ze prosta sosnowa trumna znikała Mii z oczu. Cała ceremonia wraz z mszą zajęła sprawnemu kapłanowi i pracownią cmentarza niecałą godzinę która dla brunetki była wiecznością. Siedząc na ławce na przystanku w pamięci dziewczyny pojawiła się wizja sprzed kilku dni gdy dotarła do domu. Wydarzenia te były dla niej dziwnie zniekształcone. Nie mogła sobie przypomnieć jak dokładnie wróciła z dworca do domku. Pamiętała tylko jak otwiera drzwi wejściowe a w środku powitała ją głucha cisza. Był wtedy wtorek wieczór i wiedziała wtedy że już nic nie załatwi. Usiadła na kanapie patrząc na pusty mały salonik. Nie była pewna czy zjadła wtedy kolację a może zasnęła od razu na kanapie. Środowym porankiem zerwała się jak oparzona mając nieodparte wrażenie że babcia ją woła. Pobiegła na poddasze gdzie znajdował się jej pokój ale i tam nikogo nie było. Czuła ból w brzuchu najprawdopodobniej z głodu nie mówiąc już o spuchniętej od płaczu twarzy i ubraniach nie pierwszej świeżości. Doprowadzenie się do stano używalności zajął Mii trochę czasu. Cały czas w głowie powtarzała sobie że musi się trzymać i załatwić wszystkie sprawy związane z pożegnaniem babci.

***

Doktor Tamara Li  spokojnym głosem wytłumaczyła w gabinecie dziewczynie co dokładnie stało się ze starsza kobietą. Podała rozdygotanej Mii szklankę z wodą i zaproponowała że umówi jej wizytę u psychologa gdyby uznała że potrzebuje wsparcia. Oddała wnuczce Emmy wszystkie rzeczy które miała przy sobie w dniu przyjęcia do szpitala oraz dokumenty do urzędu i notariusza.

-Będzie musiała Pani potwierdzić tożsamość denatki.- poinformowała kobieta młodą dziewczynę. Mia delikatnie skinęła głową nie mogą wydusić z siebie słowa. Trzymając  przy piersi torbę z rzeczami po babci oraz teczkę dokumentami wraz z lekarką udały się do kostnicy szpitalnej. Było to sterylne, chłodne pomieszczenie ze znacznie niższą temperaturą niż reszta szpitala. Serce w piersi brunetki waliło tak mocno, że miała wrażenie że idąca przed nią doktor Li też je słyszy.

Szokiem dla dziewczyny był widok martwej babci. Sama nie wiedziała czego ma się spodziewać. Kobieta leżała blada i niemal sina przykryta płótnem. Jej siwe włosy leżały wokół jej głowy Doktor Li odkryła ciało kobiety jedynie do obojczyków oszczędzając widoku zszytego wzdłuż mostka ciała po przeprowadzonej w nocy sekcji zwłok. Rzeczy trzymane przez Mię upadły na wyłożoną płytkami podłogę a ona sama poczuła jak zbiera jej sie na wymioty a świat wiruję. Odsunęła się od stołu szukając jakiegoś oparcia. Na pomoc doskoczyła do niej doktor Tamara łapiąc jedną ręką w pasie a drugą za ramie.

-Spokojnie oddychaj już już spokojnie-mówiła kojąco pociągając na wpół oszołomioną dziewczynę do krzesła stojącego przy ścianie.

-To moja babcia...moja babcia-mówiła załamanym głosem czując w ustach kwaśny posmak treści żołądkowej która próbowała się wydostać na zewnątrz.

***

Sama Mia nie pamiętała za wiele z wizyty z kostnicy. W głowie utkwił jej widok martwej kobiety na stole. Powrót do domu nie został nawet zarejestrowany przez pogrążony w smutku i żałobie umysł dziewczyny. Otrzeźwiała dopiero gdy pod domem zauważyła mężczyznę po czterdziestce. Okazał się być notariuszem u którego babcia Emma spisała testament rok wcześniej. Poczęstowała gościa kubkiem z kawą i siedząc w saloniku słuchała tego co ma do powiedzenia. Zgodzenie z wolą babci dom został przekazany Mii jako spadek. Otrzymała ona również dziesięć tysięcy które kobieta odkładała gdy tylko Mia zaczęła uczęszczać do szkoły. O pieniądzach wiedziała sama brunetka babcia nie ukrywała przed nią tego faktu wiedziały obie, że zapewni to młodej kobiecie start w dorosłe życie i ułatwi dostanie się na wymarzone studnia medyczne. Pieniądze mogła odebrać w banku tuż po pogrzebie, a na spotkaniu z notariuszem podpisała siedząc w salonie akt własności domu.

-Jest mi naprawdę przykro z powodu tragedii jaką panią spotkała. Moje najszczersze kondolencje-powiedział mężczyzna żegnając się z Mią przed drzwiami wyjściowymi.

-Dziękuje.- odparła kiwając delikatnie głową przyjmując kondolencje. Cały czas było jej dziwnie słyszeć od ludzi takie słowa. Nie docierało do niej cały czas to że została sama. Gdy wieczorem siedziała sama przed telewizorem na staraj zniszczonej latami kanapie czuła się samotna. Wiedziała że najgorszy dzień dopiero przed nią. Dzień pogrzebu.

Prolog
23 października 2020, 22:08

Prolog

 

Słońce mocno tego dnia dawało się plażowiczom we znaki. Jedna z restauracji tuż przy głównym deptaku tego dnia serwowała wyjątkowe lody o smaku słonego karmelu. Dziewczyna w ciemnych brązowych włosach, ubrana w krótkie jeansowi spodenki, szary top oraz kremowe klapki przepasana była białym fartuszkiem z logo restauracji podawała przez ladę lody w kubeczku czteroletniemu chłopcu.

-Dziękuje.- odpowiedział chłopiec i prowadzony za rękę odszedł z matką w stronę plaży. Mia uśmiechnęła się pod nosem odprowadzając ich wzrokiem zastanawiając się czy jej wyjścia z rodzicami tez tak by wyglądały. Z zamyśleń wyrwał ją wibrujący w tylnej kieszeni spod telefon. Zmarszczyła czoło widząc numer z kierunkowym świadczący o połączeniu z jej rodzinnego miasteczka.

-Słucham?- zaczęła odbierając połączenie.

-Witam z tej strony Tamara Li jestem lekarzem ze szpitala Świętej Rodziny w New Hampton. Dzwonie do pani jako że to właśnie panią pani babcia Emma upoważniła do dokumentacji medyczne a jest pani jej jedyną rodziną.-mówiła kobieta. Jej słowa coraz bardziej martwiły i denerwowały Mie jednocześnie. Dziewczyna usiadła na taborecie który stał przy ladzie.

-Dobrze. Co takiego stało się babci?- zaczęła poirytowana i zdenerwowana. Martwiła się o babcię była jej jedyną rodziną a teraz gdy wyjechała do pracy na wybrzeże do domu dzieliło ją ponad 400 km.

-Jest mi bardzo przykro, ale pani babcia zmarła. Miała zawał mięśnia sercowego jego komory...-mówiła kobieta używając medycznych określeń które przestały docierać do Mii gdy tylko padły słowa, że jej ukochana babcia zmarła.

-Jak to zmarła? -zapytała z niedowierzaniem w głosie.

-Jak mówiłam miała...-odparła Tamara spokojnie

-Słyszałam co Pani powiedziała-warknęła Mia podnosząc się gwałtownie z taboretu uderzając się tym samym w tył głowy o półkę wiszącą na ścianie. Rozmasowała szybko miejsce uderzenia rzucając pod nosem krótkie "kurwa"

-Czy wszystko w porządku?- zaniepokoiła się rumorem Tamara.

-Jest ok. Już jadę do pani do szpitala ja musze tam być-mówiła coraz mniej składnie obracając się po pomieszczeniu szukając kluczyków od szatni.

-Spokojnie może być pani tutaj jutro. Wszystkie dokumenty czekając na panią w sekretariacie oddziału ratunkowego. Proszę się uspokoić i jutro wypoczętym przyjechać.- mówiła kobieta.

-Dobrze dobrze do widzenia będę jutro.-odparła roztargniona Mia. Jej myśli galopowały. Musiała dostać się do domu. Jej babcia kochana i serdeczna Emma zmarła. Została teraz sama. Potrząsnęła głową próbując powstrzymać łzy płynące z jej oczu.

-Babciu.-głos jej się załamał. Oparła się o ladę cała dygocząc. Nie mogła zostać sama. Znowu. Łzy spływały po jej policzkach a ona sama czuła jak jej świat się rozpada. Musiała dostać się do domu za wszelką cenę.

***

Jazda pociągiem okazała się jedynym rozwiązaniem. Gdy tylko wybiegła z restauracji rzucając fartuszek i klucze szefowi krzycząc przez łzy ze odchodzi pognała najkrótszą droga do stancji którą wynajmowała od 3 tygodni. Pakując się nie myślała za dużo o tym aby swoje zwiewne sukienki poskładać a bieliznę zapakować w kosmetyczkę. Wszystkie ubrania z szafy i wąskiej komody wrzuciła do walizki w tempie ekspresowym. Ugniatając walizkę kolanami zamknęła ją błyskawicznie przycinając suwakiem jedna z bluzek ale teraz nie miało to znaczenia. Złapała w locie torebkę telefon i walizkę i szybkim krokiem opuściła pokój. Klucze zostawiła u portiera a ten poinformował ze taksówka już czeka. Droga na dworzec trwała niecałe 10 minut a do pociągu została jej godzina. Z biletem w dłoni walizką między nogami starała się wygrzebać telefon z torebki i sprawdzić czy nikt nie dzwonił. Zachwiała się gdy tuż obok  niej przebiegło dwóch nastoletnich chłopaków krzycząc do siebie wzajemnie że ucieknie im pociąg.

-Kurwa ostrożniej-warknęła poirytowana wyciągając rączkę walizki i nieśpiesznie z bolącą od płaczu głową udała się na peron. Usiadła na ławce i czekała wlepiając wzrok w wiszący nad peronem zegar odliczając kolejne minuty do pociągu. Ten o dziwo pojawił się punktualnie a znalezienie miejsca okazało się całkiem łatwe. Z butelka wody którą kupiła w barze na dworcu usiadła przy oknie czekając aż ruszą. Podróż miała trwać 6 godzin. Długich 6 godzin dzielił ją od ukochanego małego domku z brązowymi okiennicami i zabytkową skrzynka na listy. Nawet nie wiedziała kiedy zaczęła płakać. Krople spływały po jej policzkach na bluzkę ale nie robiła sobie nic z tego. Siedziała sama. Mało kto we wtorkowe popołudnie latem podróżował koleją. Każdy rozkoszował się latem i długo wyczekiwanym urlopem.  

Zamknęła oczy opierając głowę o siedzenie marząc o tym aby pojawić się juz w New Hampton.

Przedstawiam wam Mie
22 października 2020, 22:03

Mia jest spokojną dziewczyną pochodzącą z małego miasteczka. Ma lekko faliste kasztanowe włosy, oczy w delikatnym mahoniowym odcieniu, lekko zadarty nosek, pełne usta i wąską talie z pełnymi piersiami. Jej rodzice zmarli gdy była mała a opiekę nad nią przejęła babcia. Dziewczynie udało się skończyć liceum z bardzo dobrymi wynikami co zaprocentowało tym iż mogła bez problemu złożyć podanie o przyjęcie na studia medyczne. Niestety los jak zwykle nie był dla niej łaskawy. Kilka tygodni po odebraniu świadectwa dojrzałości gdy Mia pracowała na wybrzeżu jako kelnerka w jednej z nadmorskich restauracji otrzymała telefon ze szpitala z informacją, że jej babcia zmarła. Miała zawał. Dziewczyna żucia pracę z dnia na dzień i niezwłocznie wróciła do domu babci. Notariusz na spotkaniu poinformował o testamencie w którym babcia przepisała jej dom oraz oszczędności które zgromadziła w banku. Pieniądze wystarczyły na odświeżenie domu oraz pozamykanie spraw których babcia nie zdążyła osobiście pozamykać. Przed Mią pojawiło się wyzwanie. Czy zapisać się na wymarzoną medycynę czy pójść do pracy aby utrzymać dom po babci. A może uda się pogodzić jedno z drugim?